Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 30 kwietnia 2024 14:12
Reklama
News will be here

Debata: Łomża - zostaję czy uciekam?

W auli Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości im. Bogdana Jańskiego w Łomży odbyła się w piątkowe popołudnie debata studencka „Łomża, zostaję czy uciekam”. Tytułowe pytanie stanowi dylemat wielu mieszkańców miasta, zwłaszcza młodych oraz tych, którzy przywykli żyć w świecie zglobalizowanych
Debata: Łomża - zostaję czy uciekam?

 

W auli Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości im. Bogdana Jańskiego w Łomży odbyła się w piątkowe popołudnie debata studencka „Łomża, zostaję czy uciekam”. Tytułowe pytanie stanowi dylemat wielu mieszkańców miasta, zwłaszcza młodych oraz tych, którzy przywykli żyć w świecie zglobalizowanych możliwości, a dla których lokalne uwikłanie jest kwestią racjonalnego wyboru. Co zatem wybrać? Na to pytanie starali się odpowiedzieć przybili goście, notable, dla których problem postawiony w debacie nie jest tak pilny, bo w przestrzeni życia społecznego zostali usankcjonowani, otrzymali kredyt społecznego zaufania, jako samorządowcy, urzędnicy, politycy. Oni pochylili się nad przyszłością miasta, szansami jego dalszego rozwoju, to ich głos w debacie stał się dla młodych źródłem nadziei na lepszą przyszłość w Łomży, albo motywacją do szybkiego spakowania walizek. Aula „Jańskiego” została wypełniona po brzegi, w pierwszych rzędach osoby dojrzałe. Młodzi „wepchnięci” w koniec sali. I w tej defensywie łomżyńskie „pokolenie straconych szans” wytrwało (prawie) do końca dyskusji.

  – Pracuję w Białymstoku od pięciu lat, ale zostałem w Łomży, mieszkam w mieście, którego potencjał jest bardzo duży – nakreślił przykład z życia wicewojewoda podlaski Wojciech Dzierzgowski. Na pytanie, jakie szanse dla Łomży stwarza strategia rozwoju województwa podlaskiego do roku 2020, odpowiedział humorystycznie: „Strategia może przynieść Łomży nic, niewiele, albo dużo. Każda odpowiedz jest prawdziwa”. Wicewojewoda wskazał i inne „plusy dodatnie” strategii: – Łomża jest w niej określana subregionalnym ośrodkiem wzrostu.

 Sławomir Zgrzywa, były wojewoda łomżyński zaznaczył, że za jego kadencji stworzono strategię rozwoju regionu, która miała konkretne zapisy umożliwiające ich jednoznaczną interpretację: – Obecne ustalenia nie zawierają konkretów. Dodatkowo autorzy strategii nie upatrują szans rozwojowych regionu w propagowaniu inicjatyw kulturalnych – dodał przewodniczący Platformy Obywatelskiej w Łomży.  

 I rzeczywiście, sprawy związane z rozwojem kultury i życia społecznego nie stały się przedmiotem łomżyńskiej debaty. Zamiast tego mieliśmy sporo retoryki, jakby powiedział Zbigniew Herbert mniej subtelnej niż ta, którą posługiwała się filozof i polityk Marek Tuliusz.

  – Bądź kreatywnym dzieckiem własnej uczelni. Każda epoka ma swoich Kolumbów. Walczcie, bezrobocie jest stanem umysłu – skierowała swoją wypowiedz do braci studenckiej Elżbieta Olejniczak-Bazydło Z-ca Dyrektora PUP ds. Organizacji Kontroli, Ewidencji i Świadczeń w Łomży.

 Ten „stan umysłu” dotyczy wzrastającej liczby młodych. W piątek minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz przytoczył dane Eurostatu w sprawie bezrobocia młodych w Europie. W Grecji bez pracy jest 62% młodych, w Hiszpanii i Włoszech 50%, w Polsce 27%. Aktualizowane dane Eurostatu i urzędów pracy nie pozostawiają większych złudzeń. Zgodnie z wyliczeniami Międzynarodowej Organizacji Pracy pod koniec 2013 roku na świecie będzie już 73 miliony bezrobotnych młodych. Guy Standing uczynił problem degradacji społecznej młodych przedmiotem socjologicznych analiz. W książce „Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa” opisał młodych obywateli świata sfrustrowanych brakiem ekonomicznego bezpieczeństwa, radykalizujących się, wręcz oczekujących rozrachunku z neoliberałami odpowiedzialnymi za obecny porządek gospodarczo-społeczny. Zygmunt Bauman, światowej sławy polski socjolog twierdzi, że młodzi są „pokoleniem straconych szans”, czyli pierwszym pokoleniem powojennym, które wypadnie z drabiny społecznego awansu. O tych problemach, narzucając optykę lokalną, opowiedziała Maria Gwardys:

  – Przepraszam, że będę zachęcała młodych do pozostania w Łomży, ale taką rolę wyznaczyli mi organizatorzy spotkania – ujawniła koncesjonowany wymiar debaty Kierownik Działu Centrum Aktywizacji Zawodowej PUP w Łomży. – Bezrobocie w kraju w pierwszym kwartale 2013 roku wyniosło 14,3%, w Łomży 17,5%. Blisko 80% ofert pracy, jakie trafiają do naszego urzędu, zawiera propozycje minimalnej płacy. Taki sam odsetek to oferty dla osób z wykształceniem zawodowym. Młodzi studenci, zostańcie w Łomży… – dodała ironicznie urzędniczka.

  – W Łomży bardzo dobrze się rozwinęła, a ma to związek z reformami ministra Handkego, edukacja dla bezrobocia – powiedział Tadeusz Zaręba, społecznik i przedsiębiorca.

 Trudno się z tą tezą nie zgodzić, zwłaszcza, jeśli jest się po lekturze książki Eugenii Potulickiej i Joanny Rutkowiak „Neoliberalne uwikłanie edukacji”. Autorki publikacji stawiają tezę, że zmiany w polskim szkolnictwie prowadzone od roku 1999 nie są przypadkowymi działaniami, ale stanowią „edukacyjny program ekonomii korporacyjnej” i wpisują się w globalne trendy chowu bezrefleksyjnych wyrobników. Zdaniem kobiet w systemie korporacyjnym studentom, zwłaszcza słabych uczelni prywatnych, przypadają trzy role społeczne: nierefleksyjnych producentów, którzy poza wąską grupą osób wysoko wyspecjalizowanych będą nieustannie zagrożeni powracającą wizją bezrobocia. Kolejna grupa to nienasyceni konsumenci poddani naciskom nowoczesnej reklamy i popkultury. Ostatni element układanki to „odpady” ludzkie, wszyscy ci, którzy zostali z systemu wyrzuceni i stanowią sygnał ostrzegawczy dla pozostałych: „Zobaczcie, co grozi tym, którzy nie mogą lub nie chcą się dostosować. Nędza, degradacja, w najlepszym wypadku społeczny ostracyzm”.

 – Przyszedł do mnie niedawno student jednaj z łomżyńskich uczelni prosząc o pracę. Zapytałem, co z zakresu usług informatycznych potrafi robić: programować, zajmować się grafiką komputerową? Usłyszałem: „Nie wiem, ja wiem tylko, że zdawałem egzaminy” – przytoczył anegdotę Tadeusz Zaręba.

 Wielu uczestników debaty: wiceprezydent Łomży Beniamin Dobosz, starosta łomżyński Lech Szabłowski, Jacek Piorunek z Urzędu Marszałkowskiego postawili na rozwój infrastruktury. Padały liczne hasła przedmiotowe: inkubator przedsiębiorczości, park przemysłowy, rozwój infrastruktury regionalnej, „przewagi konkurencyjne miasta”, projekty unijne, rozwój transportu kolejowego, budowa dróg, współpraca biznesu z uczelniami. Padały zdania perliste, okrągłe. W opozycji do nich pozostała cała rzeczywistość humanistyczna, którą pominięto. Infrastruktura techniczna nie gwarantuje pełnego społecznego rozwoju, chociaż ten dogmat pokutuje w głowach neoliberałów i ich nieświadomych naśladowców. Tym, co stwarza szanse rozwoju jest „infrastruktura społeczna”, dzięki niej dochodzi do kooperacji pomiędzy uczestnikami życia społecznego. Polska ma z tym olbrzymi problem, ponosimy jedne z najwyższych w skali Europy koszty związane z brakiem społecznego zaufania. Przykład neoliberalnej mentalności idzie rzecz jasna z góry. Kilka lat temu polityk Ludwik Dorn powiedział bez ogródek: będziemy walczyć o głosy inteligencji technicznej, humanistyczna inteligencja nas nie interesuje. Zapytacie państwo, dlaczego? Powód jest prosty, inteligencja humanistyczna nieustannie odnosi się do poziomu społecznej wrażliwości, dąży do odbudowania czegoś na wzór greckiej Agory, miejsca, gdzie nastąpi wielowątkowa wymiana poglądów. Inteligencja humanistyczna przywiązana jest do idei abstrakcyjnych, za pomocą których można minimalizować negatywne skłonności ludzkiej natury. „ Inteligent techniczny zastanawia się: Czy będzie te elektrownia, czy nie, czy będzie ta doga, czy nie będzie. To wygodniejszy sojusznik w zarządzaniu państwem” – twierdzi Dorn.. Wygodniejszy, bo pragmatyczny, może nawet oportunistyczny. Inteligent techniczny nie zastanawia się nad społecznymi i przyrodniczymi kosztami budowy elektrowni, drogi, obwodnicy.  Powiem więcej: inteligent techniczny skłonny jest uzgadniać wartości, nawet te konserwatywne, z nadużyciami w postaci nepotyzmu, czy ideologii bogacenia się. Jednym słowem: humaniści jesteście niepotrzebni, niepotrzebni Łomży i Polsce.

  – Warto mieszkać w Łomży, bo to miejsce przyjazne kulturowo. Posiadamy pięć poważnych instytucji kultury, ciekawe środowisko artystów plastyków i muzyków – powiedziała wiceprezydent Łomży Mirosława Kluczek. Nikt z łomżyńskiego środowiska artystycznego nie wziął jednak udziału w debacie. Nie usłyszeliśmy głosu przedstawicieli czołowych instytucji kultury: Miejskiego Domu Kultury i Środowisk Twórczych, Łomżyńskiej Filharmonii Kameralnej, Muzeum Północno-Mazowieckiego, Teatru Lalki i Aktora.

  Debata studencka „Łomża, zostaję czy uciekam” trwała ponad dwie godziny. Jedyną osobą, która zaprezentowała głos braci studenckiej była szefowa samorządu studenckiego. Mówiła cztery minuty. Publiczność uczestnicząca w debacie otrzymała kartki z napisem: „Zostaję, Uciekam”. W trakcie panelu dyskusyjnego, kartki były podnoszone deklaratywnie. Im więcej padało zdań po stronie notabli, tym większą chęć ucieczki z Łomży deklarowała publiczność. Znaczna liczba zebranych możliwość ucieczki potraktowała dosłownie i wyszła z sali w trakcie panelu dyskusyjnego. Do końca wytrwał łomżyniak Kamil Kamiński z Fundacji Ocalenie:

  – Debatę można podsumować w prosty sposób: budujmy więcej dróg, ściągnijmy do Łomży mitycznych przedsiębiorców. Zupełnie zapomniano o takich tematach jak: społeczeństwo obywatelskie, budżet obywatelski, udział mieszkańców w życiu miasta, konsultacje społeczne. Dopiero te idee mogą wyznaczać kierunek rozwoju miasta, zdemokratyzować warunki życia i stworzyć bogatą ofertę uczestnictwa w kulturze. Miasta podobne do Łomży, takie jak Ostrołęka, Zambrów, Elbląg wyczuły te trendy. Powstały tam centra kultury z prawdziwego zdarzenia. Mam nadzieję, że Łomża nie prześpi swojej szansy. W Hali Targowej mogłoby powstać centrum skupiające społeczników i ludzi kultury. Wystarczy stworzyć tam „lokale na kulturę”. Rynek miałby wtedy prawdziwą szansę na renesans. Uczestniczę w kongresie ruchów miejskich, obserwuję zmiany, jakie zapadają w Warszawie, Białymstoku, Poznaniu. Mój lokalny patriotyzm sprawia, że chciałbym pewne pozytywne doświadczenia przenieść na grunt Łomży. Szkoda, że debata przebiegała bez udziału publiczności – skomentował Kamil Kamiński.

 Debatę studencką „Łomża, zostaję czy uciekam” przygotowała Wyższa Szkoła Zarządzania i Przedsiębiorczości im. Bogdana Jańskiego w Łomży.


Podziel się
Oceń

Komentarze
żżżżżżż 18.06.2013 11:12
racja wyraźnie zabrakło instytucji kultury, żałuję że mnie tam nie było. Zostajemy i działamy, tekst w stylu uciekam jest dla słabych. sory ...;)