Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 28 marca 2024 23:18
Reklama
Reklama

Moja krew się zepsuła…

Monika Chrostowska-Korwek z Łomży do bazy trafiła w 2013 roku. Dwa lata później usłyszała w słuchawce telefonu komórkowego, że jej szpik jest cennym lekiem, nadzieją i najlepszym na świecie darem. Chociaż zupełnie unikalny, posiadał takie same antygeny HLA, co szpik chorej na nowotwór krwi 66-letniej kobiety z USA.
Moja krew się zepsuła…
Milena Surgiewicz przemawia podczas Inauguracji Roku Akademickiego w PWSIiP w Łomży

Autor: PWSIiP Łomża

- Dotychczas zarejestrowaliśmy w regionie ponad sześciuset dawców, z czego pięć osób szpik oddało – informuje Milena Surgiewicz, przewodnicząca Samorządu Studenckiego Państwowej Wyższej Szkoły Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży, która po raz piętnasty będzie prowadzić zapisy do bazy zrzeszającej potencjalnych dawców szpiku kostnego, tym razem podczas 26. finału WOŚP.

W Polsce co godzinę ktoś dowiaduje się, że ma białaczkę. Dla większości chorych jedyną szansą na zdrowie jest przeszczep szpiku kostnego lub komórek macierzystych od niespokrewnionego dawcy. Jedynie 30 proc. znajduje „genetycznego bliźniaka” w rodzinie. Hania, pięcioletnia bohaterka akcji informacyjnej Fundacji DKMS, mówi w klipie. – Nie wiem dlaczego, ale zachorowałam na białaczkę. Moja krew się zepsuła i nie mogłam się bawić. Wtedy znalazł się dawca i uratowałam mi życie. Pomożesz? Bo możesz! Masz to w genach.

Monika Chrostowska-Korwek w genach ma spontaniczność. Do bazy dawców Fundacji DKMS zapisała się pomiędzy przymierzaniem spodni i bluzki, czyli na zakupach w łomżyńskiej galerii handlowej. Właśnie tam studenci „Państwówki” zorganizowali akcję rejestracji pod hasłem „dwa wymazy i do bazy”. – Nie zastanawiałam się, to był impuls. Wiedziałam, że tak trzeba – mówi dawczyni szpiku. Dwa lata później odebrała telefon, który zapamięta na całe życie, z informacją, że znalazł się biorca. – Wszystko było niezwykle sprawnie koordynowane. Fundacja wystawiała mi skierowania na badania, najpierw w Łomży, a bardziej szczegółowe w Krakowie, w którym też pobrano mój szpik. Zapewnione noclegi, posiłki, troskliwa opieka medyczna. Doświadczyłam dużo ludzkiej życzliwości – mówi.

Szpik pobierany jest na dwa sposoby: z krwi obwodowej (80 proc. przypadków) lub z talerza kości biodrowej. Pierwsza metoda wymaga przyjmowania przez kilka dni tzw. czynnika wzrostu, a później kilkugodzinnego przetaczania krwi dawcy oraz separowania z niej komórek macierzystych. Druga, bardziej skomplikowana, odbywa się pod znieczuleniem ogólnym i wiąże się z kilkudniową hospitalizacją. Dawcy, na czas zabiegu oraz rekonwalescencji, przysługuje zwolnienie lekarskie, a za nieobecność w pracy 100 proc. wynagrodzenia.

Monika Chrostowska-Korwek oddała szpik z krwi obwodowej. – Przed zabiegiem musiałam przyjmować zastrzyki w brzuch. Nie było to przyjemne, łamało mnie w kościach, jak przy grypie. Ale, gdy już przetaczano moją krew, poczułam, że do tego magicznego woreczka, który miał uratować czyjeś życie, spływa cała moja nadzieja, a złe samopoczucie i fizyczny ból odchodzą – wspomina. Dopiero po zabiegu, w drodze powrotnej do rodzinnego miasta, dowiedziała się, że jej szpik zostanie przeszczepiony 66-letniej kobiecie z USA. – Byłam pełna dobrych myśli – mówi Monika Chrostowska-Korwek.

Milena Surgiewicz rejestruje dawców od 2013 roku: w Łomży, Zambrowie i Ostrołęce.
– Z reguły podczas imprez masowych, bo wtedy jest duża frekwencja i olbrzymia otwartość ludzi – mówi. Wolontariuszka pochodzi z niewielkiej kurpiowskiej miejscowości Nasiadki nieopodal Ostrołęki. Od blisko dwóch lat pracuje w pionie neurologii łomżyńskiego szpitala, gdzie styka się z ludzkimi dramatami: udary, guzy mózgu, padaczka, zaburzenia neurologiczne i dotkliwie bolące kręgosłupy. – Moja praca wymaga dużo cierpliwości, ale kontakt z ludźmi i służenie im pomocą dają olbrzymią satysfakcję – mówi Milena, która kontynuuje naukę na studiach magisterskich z Pielęgniarstwa w PWSIiP w Łomży, a w swoim portfolio ma pracę w dwóch warszawskich szpitalach: Samodzielnym Publicznym Centralnym Szpitalu Klinicznym oraz Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny.

Monika Chrostowska-Korwek pół roku po przeszczepie zadzwoniła do Fundacji DKMS, aby spytać o zdrowie kobiety, która otrzymała jej szpik. – Chciałam usłyszeć, że ona żyje, jest zdrowa i szczęśliwa. Ale niestety… – wspomina. Dowiedziała się o śmierci kobiety, a w głowie szumiała tylko jedna myśl: „mój szpik nie był wystarczająco doby”. W słuchawce telefonu usłyszała, że śmierć nie była spowodowana odrzuceniem przeszczepu, tylko komplikacjami zdrowotnymi wynikającymi z długotrwałej choroby i osłabiania organizmu.
– Nie udało się, ale to dobro, które wtedy dałam z siebie, wróciło do mnie. Niedługo później zaszłam w ciążę i urodziłam mojego drugiego syna – mówi. Na czas ciąży Monika Chrostowska-Korwek musiała zawiesić członkostwo w bazie dawców. – Gdy już tylko mogłam, wysłałam e-maila do fundacji, że znów chcę być dawcą. Jeśli będzie trzeba oddam szpik jeszcze raz, i jeszcze raz…

Licytacje, występy, pokaz zumby integracyjnej oraz rejestracja potencjalnych dawców szpiku kostnego. To tylko niektóre z wydarzeń miejskiego 26. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który odbędzie się w najbliższą niedzielę w Galerii Veneda. Będzie się działo od godz. 10.00 do 20.00. Łomżyńskim sztabem WOŚP kierują od 2014 roku dwie młode kobiety: Monika Orłowska-Laskowska, absolwentka Zarządzania w PWSIiP, oraz Martyna Kalinowska, która na „Państwówce” finiszuje ze studiami magisterskimi z Administracji. W ubiegłym roku, w kraju i w mieście, padł rekord zebranych pieniędzy. W bieżącym, za zgromadzone z dobrowolnych datków fundusze, zakupiony zostanie sprzęt ratujący życie noworodkom w szpitalach powiatowych.

Jolanta Święszkowska


Podziel się
Oceń

Komentarze