Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Odszedł przyjaciel ludzi, zwierząt i historii

W wieku 81 lat zmarł 26 czerwca w Łomży podpułkownik Krzysztof Franciszek Kondratowicz. – Był dobrym człowiekiem, który lubił ludzi i zwierzęta – ze wzruszeniem w głosie mówi Krystyna Michalczyk–Kondratowicz, żona zmarłego, prezes miejskich struktur Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Łomżyńskiej.
Odszedł przyjaciel ludzi, zwierząt i historii

Przypomina życiorys zmarłego.

Krzysztof Franciszek Kondratowicz urodził się 25 lipca 1937 roku w Dobrzyniewie Dużym koło Białegostoku. – To była rodzina o pięknych tradycjach wiary i   patriotyzmu. Ojciec męża był ułanem i organistą, a stryj zakonnikiem – wspomina Krystyna Michalczyk-Kondratowicz.

Utalentowany młodzieniec z niewielkiego Dobrzyniewa dostał się do Korpusu Kadetów w Warszawie, w którym uzyskał maturę w 1956 roku. Wrócił w rodzinne strony obecnego województwa podlaskiego i rozpoczął pracę w milicji.

- Jako jeden z najmłodszych i jako jeden z nielicznych z maturą – dodaje żona.

W służbie przeszedł wszystkie stanowiska w milicyjnych specjalizacjach – kryminalnej, gospodarczej, nadzoru nad dochodzeniami. Zdobywał też kolejne szczeble wykształcenia: w Szkole Oficerskiej w Szczytnie i na studiach administracyjnych na Uniwersytecie Warszawskim.

W milicyjnych strukturach zajmował od tej pory stanowiska kierownicze. Suwałki, Bielsk Podlaski i wreszcie od 1983 roku Łomża. Ważną zawodową cezurą okazało się objęcie przez Krzysztofa Franciszka Kondratowicza funkcji naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego łomżyńskiej komendy. Z niej odszedł w stan spoczynku w 1989 roku w stopniu podpułkownika.

- Tak bardzo związany był z tą służbą, że poprosił o pochowanie w mundurze milicjanta ruchu drogowego. Jego życzenie zostało spełnione – mówi Krystyna Michalczyk-Kondratowicz.

Prywatne życie dzielił między bliskich, przyjaciół i znajomych, zwierzęta i historię.

- Lubił ludzi, spotkania, rozmowy, wspólne śpiewanie. Do zwierząt miał – oboje mieliśmy – wyjątkowy stosunek. Na naszej działce zawsze mieszkały przygarniane psy, które właściciele porzucali gdzieś po drodze na Mazury. Nawet gdy były srogie i śnieżne zimy wsiadał w samochód i wiózł im gorący posiłek. Psią karmę kupowaliśmy workami. W domu też są dwa psy i kot – opowiada żona.

Do najbliższych przyjaciół Krzysztofa Franciszka Kondratowicza należały również książki. Zwłaszcza te dotyczące historii.

- To była jego pasja i dziedzina, którą znał naprawdę dogłębnie. Ja też lubię historię, ale zawsze potrafił mnie zaskoczyć swoją wiedzą. Pozostała ogromna biblioteka, cały pokój książek. Muszę się poważnie zastanowić co z nimi zrobić – mówi Krystyna Michalczyk-Kondratowicz.

W pożegnaniu Krzysztofa Franciszka Kondratowicza wzięły udział setki jego przyjaciół i znajomych. Gromadzili się  na modlitwie w Domu Pogrzebowym „Marczyk” przy ul. Przykoszarowej, na nabożeństwie żałobnym. Na miejsce ostatecznego spoczynku uczestnicy uroczystości odprowadzili  go na zabytkowym  cmentarz przy ul. Kopernika, gdzie w rodzinnym grobowcu spoczął podpułkownik Franciszek Kondratowicz.

- Towarzyszyliśmy naszej przyjaciółce w tych trudnych chwilach modlitwą i wsparciem – mówi Artur Filipkowski, szef Grupy Medialnej Narew. 

Na prośbę Krystyna Michalczyk-Kondratowicz realizującej także wolę męża,  zamiast kupować kwiaty uczestnicy uroczystości wrzucili do puszek datki, które zasilą łomżyńskie Hospicjum pw. Ducha Świętego.                              


Podziel się
Oceń

Komentarze