Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Mocne słowa wobec Tomasza Lisa. Chodzi o mobbing

Były redaktor naczelny „Newsweeka” może mieć problemy. Po publikacji Wirtualnej Polski w sieci zawrzało.
Mocne słowa wobec Tomasza Lisa. Chodzi o mobbing

Autor: Wikipedia / Jarosław Kruk (Jrkruk)

Tomasz Lis przez 10 lat szefował znanemu tygodnikowi. Niedawno przestał pełnić funkcję redaktora naczelnego gazety. Jednak ani Lis, ani koncern, do którego należy „Newsweek”, nie ujawnili przyczyn rozstania.

Głośna publikacja

Okazuje się, że rozwiązanie umowy z Lisem może mieć związek z praktykami, jakie podobno miały miejsce w zarządzanej przez niego redakcji. Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak dotarł do pisemnego zgłoszenia jednej z pracownic „Newsweeka”.

„Oszczędzałam siły, zwłaszcza że i tak często po rozmowie z szefem z trudem powstrzymywałam łzy. Albo płakałam. Raz na szczególnie okropnym kolegium miałam atak paniki, ale bałam się prosić o pomoc, więc wyszłam z sali. Zajęła się mną koleżanka z sekretariatu” – przytacza WP.

Jak zaznaczyła Wirtualna Polska, artykuł oparto na relacjach kilkudziesięciu osób, które pracowały, pracują bądź po prostu miały kontakt z Tomaszem Lisem w czasach, gdy kierował „Newsweekiem”. Rozmówcy nie chcą jednak ujawnić swych nazwisk, gdyż obawiają się wpływów Lisa.

„Osoby te zdecydowały się opowiedzieć, co je spotkało. Wśród zarzutów są: obrażanie, wyszydzanie, wulgarny język, niewybredne żarty” – czytamy na Wirtualnej Polsce.

Chodzi m.in. o zachowania Lisa podczas kolegiów redakcyjnych, gdy miał – jak informuje WP, powołując się na informacje od byłych i obecnych pracowników gazety – traktować ludzi pogardliwie, np. trzymając nogi na stole, czy źle wyrażać się o propozycjach tematów zgłaszanych przez dziennikarzy – treści dotyczących praw kobiet bądź polityków i naukowców związanych ze stroną lewicową. Rzekomo czasami niesmacznie żartował także na temat ludzi homoseksualnych.

WP stwierdziła, że ma dostęp do e-maili oraz oficjalnych pism pracowników „Newsweeka”, którzy zgłaszali skandaliczne zachowanie Lisa.

Tomasz Lis zaprzecza

Podczas audycji w radiu TOK FM do zarzutów odniósł się Tomasz Lis. Stwierdził, że z powodu braku czasu materiał przejrzał pobieżnie, jednak to, co znajduje się w artykule, to zestaw rozdmuchanych i poprzekręcanych półprawd.

„Jest to oparte na wyznaniach dwóch osób, które według mnie zasadnie usunąłem z redakcji. Dziś zrobiłbym to samo. Nie chcę tego ekstensywnie komentować, bo nadmierne komentowanie bzdur tylko je nobilituje” – mówił Lis, a zacytował go portal „Do Rzeczy”.

Na niektóre pytania zadane mu przez Wirtualną Polskę odpowiedział za pośrednictwem mecenas Beaty Czechowicz. Zaprzeczył, jakoby dochodziło do sytuacji takich jak szydzenie z ubioru czy wyglądu, a także gnębienie, prześladowanie czy zastraszanie.

Będzie pilna kontrola w „Newsweeku”?

„Wobec nowych doniesień medialnych o zarzutach wobec Tomasza Lisa będę ponawiał wniosek do Głównej Inspekcji Pracy o pilną kontrolę w „Newsweeku”. Dotychczasowe biurokratyczne i minimalistyczne stanowisko GIP jest rejterowaniem z pola walki o prawa pracowników” – napisał na Twitterze poseł Piotr Sak.

Na materiał Wirtualnej Polski zareagował również Mark Dekan, prezes Ringier Axel Springer Polska (wydawca m.in. „Newsweeka”). Do pracowników wydawnictwa skierował list, w którym zapewnił, że zgłoszenia o nieprawidłowościach w firmie zawsze spotykają się z adekwatną reakcją, jednak z uwagi na ochronę osób, które mogły zostać pokrzywdzone, oraz delikatny charakter zgłaszanych spraw, szczegóły nie są komentowane publicznie.


Podziel się
Oceń

Komentarze