Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Razem możemy więcej. Wspólnymi siłami pomożemy Pawełkowi

Pawełek Stelmaszyński ma 3 lata. Powinien już biegać po podwórku z rówieśnikami i cieszyć się każdym dniem. Niestety, chłopiec nie mówi, nie siedzi i nie chodzi. Ma mózgowe porażenie dziecięce pod postacią spastycznego niedowładu 4-kończynowego, padaczkę, wyrzuty i prężenia kończyn dolnych i górnych, częste infekcje dróg oddechowych
Razem możemy więcej. Wspólnymi siłami pomożemy Pawełkowi

Pawełek Stelmaszyński ma 3 lata. Powinien już biegać po podwórku z rówieśnikami i cieszyć się każdym dniem. Niestety, chłopiec nie mówi, nie siedzi i nie chodzi. Ma mózgowe porażenie dziecięce pod postacią spastycznego niedowładu 4-kończynowego, padaczkę, wyrzuty i prężenia kończyn dolnych i górnych, częste infekcje dróg oddechowych, refluks żołądkowo-przełykowy, trudności w karmieniu przejawiające się brakiem odruchu ssania i przełykania oraz krztuszeniem się.

Tak niewielki, a tak wiele bólu.

Cierpienie towarzyszy codziennie Pawełkowi i jego bliskim w niewielkiej wsi Surały a gminie Grabowo. Zmagają się z nim odważnie i wytrwale. Bliscy chłopczyka próbują uśmierzyć jego ból okazując wiele miłości, ciepła i troski. Sytuacja materialna pięcioosobowej rodziny Stelmaszyńskich jest bardzo trudna od momentu narodzin Pawełka, którego leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne.

Wszystko zaczęło się na sali porodowej w szpitalu w Grajewie. Anna Stelmaszyńska dwójkę pierwszych dzieci urodziła przez cesarskie cięcie. Lekarze prowadzący ciążę stwierdzili wtedy, że porody naturalne nie są w przypadku kobiety wskazane.

Dlaczego w przypadku Pawełka zdecydowali inaczej? Nie wiadomo. Kazano kobiecie urodzić naturalnie. To właśnie w okolicznościach porodu naturalnego i ma skutek decyzji lekarza, nastąpiło niedotlenienie mózgu dziecka. Na cierpienie pani Anny patrzył jej mąż, Wiesław. Do dzisiaj nie może pogodzić się z postępowaniem  lekarza.
Po porodzie przebadano chłopca i otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgara.

Mama, tata, siostra, brat

Od tamtej pory życie rodziny Stelmaszyńskich zmieniło się całkowicie. Pawełek wymaga ciągłej opieki i bardzo kosztownego leczenia. Od całej rodziny dostaje mnóstwo ciepła, troski i, przede wszystkim, miłości. Ale to nie wszystko, czego malec potrzebuje. Kosztowne leczenie i rehabilitacja są podstawą. Mama, tata, siostra i brat codziennie walczą o życie i zdrowie chłopca, jednak brakuje im funduszy.

- Mamy nadzieję, że Pawełek kiedyś będzie mógł przytulić się do nas, powiedzieć nam jak bardzo nas kocha. To nasze największe marzenie, żeby mógł funkcjonować jak jego rówieśnicy - mówi mama Pawełka, Anna Stelmaszyńska. - Jest nam ciężko, ale nigdy się nie poddamy w walce o zdrowie naszego malucha. Dlatego chcemy prosić wszystkich ludzi o wielkich sercach, żeby nas wsparli. Bez Waszej pomocy nie będziemy w stanie pomóc własnemu dziecku - dodaje.

Trudno im jest

Aby pokrywać koszty leczenie i opieki nad Pawełkiem, rodzina Stelmaszyńskich wyprzedała wszystkie zwierzęta hodowlane, które stanowiły ich źródło utrzymania. Gospodarstwo, które należy do rodziny z Surał, było dzierżawione, jednak teraz dzierżawców nie jest łatwo im znaleźć. Utrzymują się wyłącznie z zasiłku.

Ich dom wymaga remontu, na który nie mogą sobie pozwolić. Budynek nawet jest dość duży, jednak nie wszystkie pomieszczenia są w nim tak zagospodarowane, żeby można było w nich mieszkać. Nie mają łazienki ani centralnego ogrzewania. Ogrzewają się piecem kaflowym. Wszyscy śpią w jednym pokoju, w którym jest najcieplej.

W pokoju, w którym na co dzień przebywa pięcioosobowa rodzina Stelmaszyńskich, wisi kilkanaście zdjęć. Widać na nich, że wszyscy są sobie bardzo bliscy. Ciężko jest im funkcjonować w warunkach, w jakich żyją, jednak bardzo się kochają i dzięki tej miłości czerpią siłę.

Prośba o pomoc

Przed Pawełkiem długotrwałe i kosztowne leczenie, które może dać mu szansę na samodzielność. Rodzina Stelmaszyńskich potrzebuje wsparcia finansowego, dlatego rodzice chłopca proszą o pomoc wszystkich ludzi o wielkich sercach. Po przyjściu Pawełka na świat, rodzice chłopca wysłali list do jednej z polskich fundacji z prośbą o pomoc, jednak nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Do tej pory nie należeli do żadnej fundacji, ale ta sytuacja niebawem się zmieni.

Pomóc rodzinie Stelmaszyńskich można już teraz. Potrzebują pionizatora i wózka, które ułatwiłyby Pawełkowi jego codzienne funkcjonowanie. Bardzo kosztowne są również leki i rehabilitacja, które są nieodłączną częścią życia chłopca. Każdy, kto będzie chciał przekazać Pawełkowi odrobinę serca, może skontaktować się z redakcją Telewizji Narew (tel. 86 216 74 44, ul. Stary Rynek 13). Umożliwimy bezpośredni kontakt z rodziną Stelmaszyńskich.

Razem możemy więcej. 


Podziel się
Oceń

Komentarze
Gość 24.02.2016 14:48
Chłopiec nie jest w żadnej fundacji :(
Gość 24.02.2016 11:21
Za to wszystko powinien zapłacić dr Cymek.
Gość 24.02.2016 06:17
Czy chlopiec jest pod opieka jakiejs fundacji ?