Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 18 grudnia 2025 09:34
Reklama
Reklama

Kandydaci nas zachęcają. A czasem też zasłaniają...

- Prawie spowodowałem wypadek – nawet po kilkunastu godzinach od zdarzenia naszemu Czytelnikowi trudno opanować emocje. - Wyjeżdżałem ze Starego Rynku w Rządową i mało nie wpakowałem się w inny samochód. W ogóle go nie widziałem.
Kandydaci nas zachęcają. A czasem też zasłaniają...

- Prawie spowodowałem wypadek – nawet po kilkunastu godzinach od zdarzenia naszemu Czytelnikowi trudno opanować emocje. - Wyjeżdżałem ze Starego Rynku w Rządową i mało nie wpakowałem się w inny samochód. W ogóle go nie widziałem.

Dokładnie takie same chwile grozy przeżył pracownik jednej z firm przy Starym Rynku. - Robię zdjęcie i zgłaszam sprawę policji – zapowiada.

„Współprawcami” tej i jeszcze wielu innych niebezpiecznych sytuacji na ulicach Łomży w ostatnich tygodniach było kilka znanych osób. A w zasadzie ich wizerunki umieszczone na plakatach i banerach.

Od wyborów samorządowych jesienią ubiegłego roku pojawiła się zupełnie nowa „moda wyborcza” – umieszczanie plakatów na słupkach, łańcuchach, barierkach oddzielających obie jezdnie na dwupasmówkach albo jezdnie od chodników na „zwykłych” ulicach, czyli w tzw. pasie drogowym. Kandydaci przekonują do siebie wyborców na każdym ważniejszym skrzyżowaniu, na rondach, przy trasach z pasem zieleni i barierą na środku. Przepisy to dopuszczają po zgłoszeniu do zarządcy drogi, czyli - w przypadku Łomży – najczęściej do Urzędu Miejskiego.

- Nie odmawiamy zgody żadnemu komitetowi wyborczemu – mówi Łukasz Czech z Ratusza. - Warunek jest tylko jeden: te materiały nie mogą powodować zagrożenia dla użytkowników dróg czy utrudnień w ruchu.

Różnie to jednak w praktyce wygląda.

- Wpływają skargi – przyznaje Łukasz Czech.

Kierowcy i piesi kierują pretensje nie tylko do Urzędu Miejskiego, ale także do policji.

- Otrzymujemy takie sygnały, każdy dokładnie weryfikujemy – mówi Ewelina Szlesińska, oficer prasowy łomżyńskiej komendy.

Plakaty wyborcze to dla każdej z instytucji i służb niezwykle „delikatny” problem, jak japońska ryba fugu – trzeba się do niego zabrać tak ostrożnie, aby się nie otruć. W dodatku trudno o obiektywne kryteria oceny, który plakat utrudnia, a który nie utrudnia. Wskazane przez skarżących się miejsca oglądają policjanci i strażnicy miejscy, ale oczywiście każdy z bagażem swoich umiejętności i doświadczeń. Czasami zgadzają się z wnoszącymi zastrzeżenia, a czasami nie.

- Zgłoszeń mamy bardzo dużo – mówi Bogdan Rutkowski, komendant łomżyńskiej Straży Miejskiej. - Dotyczą m.in. ronda przy placu Kościuszki, skrzyżowań przy ul. Zawadzkiej, wyjazdów z niektórych dróg podporządkowanych na Wojska Polskiego. Przy silniejszym wietrze mieliśmy także interwencje, gdy pozrywane płachty tworzyły zagrożenie na jezdniach.

Jak mówi komendant, strażnicy mają dwa główne sposoby rozwiązania problemów, kórych dotyczą uzasadnione skargi – zwracają się do danego komitetu wyborczego o usunięcie kłopotliwego plakatu lub jego przewieszenie albo sprawę załatwiają sami, gdy jest pilna.

- Nie ma żadnych problemów we współpracy z kandydatami czy ich komitetatmi – podkreśla Bogdan Rutkowski. - Przyjmują nasze uwagi i reagują.

Na rogu Starego Rynku i Rządowej też się udało. Po interwencji plakat, który najbardziej utrudniał ocenę sytuacji na drodze, został zabrany i zawieszony w innym miejscu.

Do wyborów już tylko nieco ponad tydzień. Drugiej tury nie będzie, zatem wizerunki kandydatów (niektórych już zwycięskich) powoli będą znikać, a ulice miasta wrócą do swego tradycyjnego stanu.  


Podziel się
Oceń

Komentarze

Gość 16.10.2015 15:34
jak się ma prawko za świniaka to i jazda różnie wychodzi :P
Reklama