Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 27 kwietnia 2024 10:27
Reklama
News will be here

Dogadałam się sama ze sobą - Na Starym Rynku Olga Bończyk [VIDEO]

Idzie pod prąd. Choć zdecydowała, że chce być sama, to zupełnie nie czuje się samotna. Gra, pisze, komponuje i koncertuje. Kilka lat temu dogadała się ze sobą i dziś wie, czego chce. O tym, że każdy dzień to bonus od losu, nieustannym apetycie na nowe wyzwania, kobiecości i tkaniu swetra zwanego “życiem”, z Olgą Bończyk rozmawia Marlena Siok.
Dogadałam się sama ze sobą - Na Starym Rynku Olga Bończyk [VIDEO]

M.S: - Kilka miesięcy temu również z Katarzyną Żak rozmawiałyśmy o tym spełnieniu. Powiedziała jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, a mianowicie iż dojrzała kobiecość, to ciągłe poszukiwanie...

O.B: -  Myślę, że to dotyczy mądrych i świadomych artystów. Z Kasią znamy się od ponad 30 lat i wiem, że ona myśli podobnie. Jest aktorką, która ciągle poszukuje nowych wyzwań bo też wie, podobnie jak ja, że artysta, który czuje, iż zrobił już wszystko w życiu zawodowym w zasadzie się skończył. Nie możemy stać w miejscu. Trzeba ciągle poszukiwać nowych projektów, artystów, którzy będą nas inspirować, zarażać pasją, jakąś ideą. I w ten sposób napędzamy to koło, które powoduje, że ciągle robimy coś nowego. Dla artysty poszukującego to jest chyba najlepszy trop, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie wszystko tak pędzi i szybko się zmienia. Codziennie coś pojawia się w telewizji, radiu czy internecie. Nowe media sprawiają, że artysta musi się dostosowywać. Oczywiście nie zawsze, co nowe jest pociągające i dobre. Często widzi się ludzi, którzy chcą szybko zrobić karierę i znaleźć się w grupie osób rozpoznawalnych. Wtedy popełniają rzeczy, powiedzmy nie dość artystyczne, ale jednocześnie chodliwe, popularne i oglądane. Zatraca się wtedy świadomość, co jest dobre, a co złe. Zawsze powtarzam, czy to w teatrze czy na koncertach, że wierzę w inteligentnego odbiorcę. On naprawdę sam potrafi wyłuskać, co jest wartościowe. Ja od lat idę pod prąd. Zawsze szukam dla siebie projektów z wyższej półki, dla trochę bardziej wyrobionego słuchacza. I mam takie poczucie, że tej publiczności absolutnie mi nie brakuje. Ludzi, którzy chcą słuchać dobrych piosenek jest naprawdę bardzo dużo. Często są oni zmęczeni muzyką czy wręcz hałasem, który nic nie pozostawia. Kiedyś pisało się piosenki, które zostawiały w naszych głowach melodie, teksty. 

M.S: - Olga Bończyk to silna kobieta?

O.B: -  Do niedawna wydawało mi się, że nie... Jednak coś się we mnie zmieniło. Mimo, że łatwo jest mnie zranić, to uważam, że jestem silną kobietą. Kilka lat temu dogadałam się ze sobą. Ta siła mnie napędza. Bez niej ta tratwa może dryfować i odbijać się od przypadkowych miejsc. Czasem może zdarzyć się, że wejdę w jakąś sytuację, w której czuję się niekomfortowo, ale umiem powiedzieć, że to nie dla mnie. Wolę odpuścić jakąś rolę, niż w to wejść i bać się odmówić, bo może następnym razem mnie nie wezmą. To tak nie działa. Paradoksalnie im bardziej potrafię powiedzieć „nie”, tym cześciej przychodzą do mnie te właściwe propozycje. 

M.S: - A ja dodam jeszcze, że w pełni świadoma… 

O.B: -  Dopiero po czterdziestce jakoś tak się stało, że zaczęłam bardzo wnikliwie w siebie patrzeć. Rozmawiać ze sobą. Myślę, że na tym etapie, naprawdę wiem kim jestem, a to już jest ogromna siła. Niektórzy umieją powiedzieć czego nie chcą, a nie potrafią powiedzieć czego chcą. Trzeba jasno określać swoje wybory. W momencie, gdy ja się tego nauczyłam, okazało się że to do mnie przychodzi. Kiedyś wymyśliłam sobie, że mam anioła stróża. To było po śmierci moich rodziców. To właśnie oni mieli nimi być. Prościej mi było spersonifikować od kogo chciałabym tej pomocy. Łatwiej mi było dogadać się z mamą. Wiadomo jak to dziewczyna z dziewczyną, zawsze bliżej. Wspierała mnie. I do dzisiaj czuję to wsparcie. Niestety jestem w takim wieku, że też wielu moich znajomych żegna swoich bliskich, co jest przerażającym uczuciem. Czas goni i zaczyna zabierać z mojego otoczenia ludzi dla mnie ważnych, wartościowych. Czas ucieka i nie możemy go marnować. Musimy iść naprzód. Wziąć ster w ręcę i jak najwięcej czerpać z życia. Ale muszę wiedzieć, jak chcę żyć. To jest pytanie, na które odpowiedziałam sobie jakiś czas temu i umiem dzisiaj sterować dokładnie do tego celu. 

M.S: - Jak w takim razie chce żyć Olga Bończyk? Jaki jest dzisiaj ten jej artystyczny świat?

O.B: -  Gram ze swoimi muzykami od ponad dziesięciu lat repertuar, który fantastycznie się sprzedaje. Jestem w trakcie nagrywania płyty, kóra myślę, że jesienią będzie gotowa. Nagrywam kolejny singiel i mam nadzieję, iż uda mi się go wypromować na konkursie premier w Opolu. W ten sposób dziergam ten swój sweterek życia i mam takie poczucie, że już nic nie muszę. Mam swoją publiczność i sądzę, iż zapracowałam sobie na taki szacunek w świecie artystycznym, że nawet jeśli puszczę oko i zrobię coś fantazyjnego, nikt się na mnie nie obrazi. Często miałam przypiętą łatkę, że jestem taka bardzo perfekcyjna i wyrastam ponad innymi. Chwytam różne projekty. Jestem wykształconym muzykiem i mogę sięgać po rzeczy dużo trudniejsze I większe wyzwania. Mogę pracować z najlepszymi muzykami w kraju i wcale mnie to nie peszy. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie. Teraz nagrywam płytę bardziej mainstreamową, nowoczesną. Robię ukłon w kierunku tego, co dzisiaj się dzieje. Oczywiście zachowując swoją twarz i siebie. „ Czuła przystań” aranżowana jest nowocześnie, ale jednak posiada tę charakterystyczną dla mnie melodię czy harmonię. Kolejna piosenka również będzie w podobnym tonie. To jest właśnie to puszczanie oka. Są oczywiście role, bardzo surowe, zaborcze, apodyktyczne, które zagrałam i one sprawiają, że wielu  widzów utożsamia mnie z tymi postaciami. Często przypisuje mi się takie cechy, co mnie bardzo bawi. 



Podziel się
Oceń

Komentarze