Uchybienia były, ale nie raziły?

Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że Sejmik województwa naruszył prawo w związku z inicjatywą referendum w sprawie budowy lotniska regionalnego. Uchybienia nie uznał jednak za "rażącą bezczynność" i postępowanie umorzył. Orzeczenie nie jest prawomocne. To zresztą jeszcze nie koniec sprawy.

Przypomnijmy, że jeszcze przed wyborami samorządowymi w ubiegłym roku powstała w regionie inicjatywa doprowadzenia do referendum, w którym mieszkańcy mieli zadecydować czy chcą wybudowania lotniska z prawdziwego zdarzenia. Pomysł wzbudził duże zainteresowanie, nie tylko w województwie. Redakcje Grupy Medialnej Narew otrzymywały wiele sygnałów poparcia od odwiedzających nas i składających podpisy, ale także za pośrednictwem mediów społecznościowych i poczty.

- Nadal uważam, że lotnisko regionalne, przystosowane do obsługi co najmniej tzw. ruchu biznesowego, ale też pasażerskiego na mniejszą skalę, byłoby istotnym impulsem rozwojowym - mówi Artur Filipkowski, szef Grupy Medialnej Narew. - Moim zdaniem powinno powstać w powiązaniu z drogowym szlakiem Via Baltica i kolejowym Rail Baltica, a także z ofertą dla mieszkańców wschodniej części województwa warmińsko - mazurskiego. Wszystkie te czynniki wskazywałyby na lokalizację np. w rejonie Szczuczyna.

Komitet Referendalny zdołał zebrać i przekazać do Urzędu Marszałkowskiego w ustawowym terminie około 68 tysięcy podpisów poparcia dla przedsięwzięcia, znacznie więcej niż wynosiła wymagana liczba. Sprawą zajął się już nowy Sejmik, wybrany w listopadzie. Przekroczył dopuszczalny prawem termin rozpatrzenia tego rodzaju wniosku, a potem ideę referendum cieszącą się tam znacznym poparciem, odrzucił głosami koalicji PO - PSL. Jej radni argumentowali, że wcześniejsze plany budowy regionalnego lotniska upadły, że Unia Europejska nie przewiduje już dotacji na tego rodzaju inwestycje, że inne nowe krajowe porty lotnicze mają poważne kłopoty z zarobieniem na swoje utrzymanie.

Niemal natychmiast po odrzuceniu wniosku o referendum, jego inicjatorzy złożyli skargi w WSA. Jedna dotyczyła "rażącej bezczynności", czyli dużego przekroczenia terminu, jaki miał Sejmik, by się wypowiedzieć za lub przeciw organizacji głosowania. Ta sprawa właśnie została umorzona.

Drugą, natomiast, sąd się jeszcze zajmuje. Dotyczy ona samej uchwały o odrzuceniu pomysłu referendum. W ocenie zwolenników lotniska, doszło podczas głosowania do naruszeń procedury. Ale główny argument dotyczy kwestii fundamentalnej: czy kilkunastu ludzi z mandatami radnych (a choćby nawet i cała trzydziestka) powinno mieć uprawnienia, by zablokować lub poprzeć inicjatywę zgłoszoną przez prawie 70 tysięcy pełnoletnich mieszkańców regionu.

Dokładniej zagadnienia przekazane do rozstrzygnięcia sądowego wyjaśnia nam list, jaki otrzymaliśmy od inicjatorów.

I) Sejmik podejmując decyzję ws. referendum powinien był kierować się ustawą o referendum lokalnym. Podejmuje on uchwałę w sprawie przeprowadzenia referendum, jeżeli wniosek mieszkańców spełnia wymogi ustawy oraz nie prowadzi do rozstrzygnięć sprzecznych z prawem - zostały one spełnione!

II) Sejmik podczas obrad 22 grudnia (ub. r.) nie głosował nad wnioskiem referendalnym, a nad opinią sejmikowej komisji referendalnej, która sprawdzała poprawność wniosku referendalnego. Celem i przedmiotem uchwały powinien był być wniosek referendalny. Tak się nie stało!

Czy Sąd zgodzi się z naszymi argumentami? Czy fakt zaniedbań ze strony organu samorządowego zostanie wzięty pod uwagę?

Sąd zamknął rozprawę, poprosił strony o uzupełnienie dokumentacji i zapozna się z dokumentacją. Wyrok poznamy dopiero 10 lutego.