Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 5 grudnia 2025 09:43
Reklama
Reklama

Podlaski Produkt Lokalny. Pszczelarz z Klepacz

Choć pszczoły w rodzinie Krysztopów były od dawna – dziadek miał kilka uli, ojciec również – sam pan Mirosław nie od razu złapał bakcyla. Dorastał w otoczeniu brzęczenia i zapachu wosku, ale traktował to raczej jak naturalne tło niż własną pasję. – Do pszczelarstwa trzeba dojrzeć, żeby to docenić i zrozumieć – przyznaje dziś spokojnie. I dodaje, że to praca, która nie tylko uczy cierpliwości, ale też pozwala na kontakt z naturą w jej najbardziej bezpośredniej formie.
  • Źródło: podlaskie.eu
Podlaski Produkt Lokalny. Pszczelarz z Klepacz

Gdy wreszcie przyszedł moment, że sam zapragnął spróbować swoich sił, wiedział jedno – chce robić to po swojemu. Sam budował ule, by poznać ich konstrukcję od środka. Dużo czytał, brał udział w spotkaniach i wykładach, śledził nowe badania. W ten sposób krok po kroku wypracował własny schemat działania - dziś to jego optymalny sposób prowadzenia pasieki.

Pasieka w ruchu

Na poważnie prowadzi pasiekę od kilku lat. Dziś to około 60 rodzin pszczelich, rozlokowanych w sezonie nawet w pięciu miejscach. Dwa stałe punkty – Bokiny i Oliszki – służą jako bazy, gdzie pszczoły zimują i są przygotowywane do nowego sezonu. Gdy zaczynają kwitnąć pożytki, ule ruszają w teren: na pola rzepaku, grykę, do Puszczy Knyszyńskiej na lipę czy w okolice Narwiańskiego Parku Narodowego. To właśnie dzięki tej wędrówce w ofercie pojawiają się miody odmianowe, pachnące akacją, lipą czy gryką. Obok nich jest także propolis, pierzga, a niekiedy niewielkie ilości pyłku.

Z naturą w zgodzie

Historia pracy z pszczołami nie zawsze była prosta. Gdy próbował po raz pierwszy wywozić ule do Puszczy Knyszyńskiej, zdarzały się nawet pisma od nadleśnictwa i groźba postępowania. Dziś wspomina to ze spokojem – bo po rozmowach i wyjaśnieniach okazało się, że leśnicy są otwarci na współpracę z pszczelarzem, a pszczoły stały się częścią leśnego ekosystemu. Dla niego najważniejsza jest harmonia – żeby pszczoły dobrze przezimowały, żeby wiosną mogły wystartować bez niespodzianek i żeby każda interwencja była przemyślana.

Pasja, nie produkcja

Choć pasieka z roku na rok się rozwija, pan Mirosław nie goni za ilością. Wręcz przeciwnie – powtarza, że pszczelarstwo jest przede wszystkim jego pasją, a miód i inne produkty są niejako „efektem ubocznym”. – Nie zależy mi na dużych ilościach, tylko na jakościowym, naturalnym produkcie – podkreśla. I to podejście doceniają klienci. Stałe grono osób regularnie wraca po jego miód – kupując bezpośrednio, przez stronę na Facebooku, a także w sklepie Lewiatan w Klepaczach. Dla pszczelarza to największe wyróżnienie, bo – jak mówi – sama obecność lojalnych klientów jest pochlebstwem i dowodem zaufania.

 

Między muzyką a pszczołami

Na co dzień pan Mirosław jest muzykiem, ale przy pszczołach odnajduje równowagę, której scena nie zawsze daje. W pasiece panuje cisza, rytm wyznaczają owady i przyroda, a każda godzina spędzona przy ulach przynosi nową lekcję. – Praca w pasiece ma tę zaletę, że naturę można poznać bliżej, w sposób bezpośredni. Wymaga to pokory i umiejętności obserwacji – tłumaczy pszczelarz. Tą wiedzą dzieli się też w serii filmów „Pszczelarz z Klepacz” przygotowanej z Twoją Telewizją Regionalną, pokazując kulisy pasieki i pozyskiwania produktów. Być może w przyszłości spotkać go będzie można także podczas wydarzeń i jarmarków, takich jak na przykład Biesiada Miodowa.

Miód z duszą spokoju

Pasieka pana Mirosława nie jest nastawiona na masową produkcję. Jej siłą jest coś innego – konsekwencja, spokój i uważność gospodarza. To dzięki nim miód smakuje naturalnie i prawdziwie. To efekt pracy tysięcy skrzydlatych robotnic, ale też filozofii człowieka, który do pszczół podszedł w swoim tempie i we właściwym momencie.


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama