Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Stanisław Grabowski - "Wiarus", "Szalony". "Szalony Stasiek"

Prezentujemy pracę Piotra Łapińskiego, który przedstawił życie, a przede wszystkim wojenne losy, jednej z najciekawszych osobowości podziemia niepodległościowego na Ziemi Łomżyńskiej - Stanisława Grabowskiego "Wiarusa". Impulsem do publikacji stały się unikalne zdjęcia, jakie badacz i pasjonat historii, a zwłaszcza losów Żołnierzy Niezłomnych, Dariusz Syrnicki otrzymał od mieszkanki jednej z podłomżyńskich miejscowości. Przypominamy o apelu i prośbie Dariusza Syrnickiego i naszej redakcji o zdjęcia i dokumenty, które pozwolą ocalić pamięć o najwierniejszych z wiernych Polsce (śródtytuły - red. Narew).
Stanisław Grabowski - "Wiarus", "Szalony". "Szalony Stasiek"

"Szalony Stasiek"

Niemal do końca swego istnienia władza „ludowa” nie była w stanie zrozumieć, że jej najzagorzalsi przeciwnicy wywodzili się właśnie z prostego ludu, dla którego to ponoć komuniści stworzyli „ustrój idealny” i „Polskę Ludową”. Aktywność oddziału nie sprowadzała się jednak do ukrywania oraz przeprowadzania akcji o charakterze zaopatrzeniowym, przez cały czas prowadził on czynną działalność zbrojną. „Wiarus” inicjował akcje zaczepne atakując milicjantów, patrole oraz ostrzeliwując posterunki MO, chociaż jednocześnie starał się unikać walki z grupami operacyjnymi UB–KBW. Ogółem oddziałowi „Wiarusa” przypisuje się 35 „gwałtownych zamachów”, podczas których zginęło łącznie 8 funkcjonariuszy MO oraz 2 żołnierzy KBW. Do poważniejszych starć doszło wówczas m.in. 10 czerwca 1947 r. we Wnorach–Pażochach (pow. Wysokie Mazowieckie), gdzie zabito 3 milicjantów oraz 16 października 1948 r. we Wszerzeczu (pow. Łomża), gdzie zginęło 2 funkcjonariuszy. Szczególną uwagę zwraca prowadzona przez oddział „Wiarusa” aktywna działalność likwidacyjną wymierzona nie tylko w osoby podejrzane o współpracę z bezpieką, lecz również działaczy partyjnych oraz urzędników administracji państwowej. Ogółem oddziałowi przypisuje się likwidację 37 osób cywilnych (w tym 4 członków Polskiej Partii Robotniczej [PPR] i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej [PZPR], 2 Polskiej Partii Socjalistycznej [PPS] oraz 3 urzędników administracji państwowej). Sporadycznie tylko oddział wykonywał akcje o charakterze propagandowym, polegające na sporządzaniu oraz kolportażu ulotek.

Najgłośniejszą akcją przeprowadzoną przez „Wiarusa” było opanowanie 29 wrze- śnia 1948 r. w „biały dzień” gminnego miasteczka Jedwabne (pow. Łomża). Po przerwaniu łączności przewodowej oraz wystawieniu ubezpieczeń na drogach dojazdowych oddział wkroczył do miejscowości rozbijając Urząd Gminy (UG), Urząd Pocztowy oraz Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska” (GS „SCh”). Na rynku zorganizowany został wiec, na którym rozrzucono ulotki a „Wiarus” wezwał ludność do stawiania oporu władzom komunistycznym. Zablokowany przez erkaemistów posterunek MO nie podjął wówczas jakiejkolwiek interwencji. Blisko pięcioletnia działalność zbrojna oddziału „Wiarusa” sprawiła, że uznawany był przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Białymstoku za jeden z najbardziej niebezpiecznych na terenie województwa. Zwykły chłopak z Podlasia skutecznie wodził za przysłowiowy nos wojewódzką bezpiekę oraz trzy urzędy powiatowe: w Wysokiem Mazowieckiem, Białymstoku i Łomży. Według funkcjonariuszy UB: Nabyte w okresie okupacji i pierwszych latach po wyzwoleniu doświadczenie konspiracyjnej  działalności  przez większość  członków bandy,  ukształtowanie  terenu i jego  dokładna  znajomość, ułatwiało im szybkie oderwanie się od grup pościgowych lub przechodzenie do głębokiej konspiracji. O wadze, jaką przywiązywała bezpieka do jego likwidacji, świadczy ponadto fakt, że złapany podczas jednej z obław pies „Wiarusa” – wilczur „Bukiet”, był wożony po wsiach, w celu zorientowania się jakie zna miejsca i ludzi. 331 Jeszcze za życia „Wiarus” stał się prawdziwą legendą. Wśród miejscowej ludności do dziś krążą opowieści o niezwykłym szczęściu i odwadze, dzięki którym dziesiątki razy wymykał się z obław i zasadzek – ponoć zdarzało się nawet, że czynił to w kobiecym przebraniu. Zajmował bezkompromisową i nieprzejednaną postawę wobec komunistów oraz ich sympatyków. Znany był przy tym z niekonwencjonalnych działań, gdyż wysadzał w powietrze domy współpracowników bezpieki (zanotowane zostały cztery takie przypadki). Desperacja i styl, z jakim prowadził działalność zbrojną sprawiły, iż przez okoliczną ludność nazywany był „Szalonym Staśkiem”. Już w lutym 1948 r. Komendant Wojewódzki MO w Białymstoku mjr Władysław Sikora wydał list gończy za „Wiarusem”, w którym napisano: W/w obecnie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i obowiązkiem każdego uczciwego obywatela jest dopomóc w jego schwytaniu w imię spokojnej i uczciwej pracy całego naszego Społeczeństwa. Każdy obywatel, który zna względnie dowie się o miejscu przebywania wymienionego bandyty, powinien natychmiast zawiadomić najbliższą jednostkę Organów Bezpieczeństwa Milicji Obywatelskiej względnie grupę Wojska Polskiego znajdującą się w pobliżu. Za pomoc w ujęciu „Wiarusa” wyznaczona wówczas została nagroda pieniężna w wysokości 20 tysięcy złotych (dla porównania 1 kg mięsa wieprzowego z kością kosztował wtedy w Białymstoku 240 zł, 1 kg słoniny świeżej – 320 zł, 1 kg masła – 520 zł, a 1 kg herbaty naturalnej – 4750 zł).

Oddział stał się celem licznych kombinacji operacyjnych zmierzających do fizycznej likwidacji osoby „Wiarusa” oraz jego partyzantów. Wprawdzie przez długi czas pozostawał on nieuchwytny, jednak intensywne działania agenturalne podejmowane przez bezpiekę doprowadziły do likwidacji kilku podległych mu patroli. 15 stycznia 1949 r. w Jaworówce (pow. Białystok) zlikwidowany został patrol Piotra Rzędziana „Dziadka”–„Szczupaka” (1 zabity, 3 ujętych), w nocy z 3 na 4 sierpnia 1949 r. w Ćwikłach– Rupiach (pow. Łomża) Stanisława Pruszkowskiego „Jastrzębia” (2 zabitych, 2 ujętych), natomiast w dniach 17–20 października 1950 r. w Brzezinach i okolicach (pow. Białystok) Bronisława Supińskiego „Brzeziniaka” (2 zabitych, 1 ujęty). Wreszcie 24 października 1951 r. zabito sierż. Józefa Grabowskiego „Visa” – bardzo podobnego do swego starszego brata „Wiarusa”. Początkowo ciało „Visa” zostało błędnie zidentyfikowane przez doprowadzonych świadków jako zwłoki „Wiarusa”. Jak wspominał funkcjonariusz UB w Wysokiem Mazowieckiem ppor. Józef Szkudelski: Pokazaliśmy jego zwłoki kilku ujętym  współpracownikom bandy, którzy  potwierdzili, że  to on. A więc  radość, że  groźny zbój wreszcie  zginął. Ale radość nasza okazała się przedwczesna. Współpracownicy band identyfikujący rzekome  zwłoki „Wiarusa” chcieli po prostu uśpić naszą czujność. Nasz wywiad stwierdził, że zginął nie  „Wiarus”, lecz jego brat o pseudonimie „Vis”, łudząco do niego podobny. Agenci UB wykorzystywani w rozgrywkach z „Wiarusem” najczęściej rekrutowali się spośród ujawnionych żołnierzy NZW. Jeden z nich – były szef Wydziału II KP „Mazur” Eugeniusz Kurzyna „Szary”, „Wrona” (ps. operacyjny „Pociąg”), został niebawem zdekonspirowany i zlikwidowany. Inny – Zygmunt Zalewski „Czuma” (ps. operacyjny „Zośka”), zerwał kontakt z bezpieką i wyjawił jej plany, co odtąd wzmogło czujność „Wiarusa”. Nie zawahał się wówczas zarówno wydać wyroku na własnego stryja, jak też zastrzelić trzech członków oddziału podejrzewanych o współpracę z UB. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wspomniane fakty mogą wzbudzać niedowierzanie, wtedy jednak działania bezpieki przekraczały wszelkie standardy.

Jesienią 1950 r. „Wiarus” zdemaskował i zatrzymał wyjątkowo niebezpiecznego agenta, byłego żołnierza Armii Krajowej-Armii Krajowej Obywatelskiej-Wolność i Niezawisłość (AK-AKO-WiN), Wacława Snarskiego (ps. operacyjny „Księżyc”), który de facto będąc zabójcą działającym na zlecenie UB, zabił co najmniej 9 partyzantów oraz wydał wielu kolejnych (niestety ujęty skrytobójca zdołał wówczas zbiec). Celem UB były również osoby najbliższe „Wiarusowi”. Jego dom rodzinny został zniszczony, a dwie siostry skazane przez Wojskowy Sąd Rejonowy (WSR) w Białymstoku na kary więzienia. W końcu prześladowana rodzina zmuszona została do przeniesienia się na tzw. Ziemie Odzyskane. Regularnie uderzano w pomocników i współpracowników oddziału, tzw. meliniarzy, bez których „Wiarus” nie zdołałby tak długo utrzymać się w terenie. Łącznie bezpieka ustaliła co najmniej 238 takich osób, z tym że dotyczyło to wyłącznie głów rodziny (tak więc liczba osób zaangażowanych w pomoc partyzantom była o wiele większa). Oprócz tradycyjnych niejako rewizji, przesłuchań, zatrzymań i wyroków nękano ich karząc mandatami z zakresu ochrony przeciwpożarowej, sanitarnej oraz nakładanymi domiarami podatkowymi. Znane są ponadto przypadki całkowitej likwidacji gospodarstw rolnych, nierzadko połączone z niszczycielstwem i rabunkiem dobytku.




Podziel się
Oceń

Komentarze